15 grudnia 2009

Ale domowo!

Ostatni weekend był najlepszym, jaki ostatnio przeżyliśmy. Najprawdopodobniej dlatego, że zaczął się już w piątek. Ekspresikiem wysprzątaliśmy mieszkanie na błysk, żeby przyjąć przyjaciół na tradycyjny już Ambitny Wieczór Filmowy (w skrócie AWF co by się dobrze i zdrowo kojarzył), który zamienia się czasem w AWFP, czyli ambitny Wieczór Filmowo - Playstation. Tak po prawdzie zwykle jest to ambitny weekend filmowy z wypasioną kolacją, śniadaniem, a często i obiadem, a w ostatnią sobotę połączony został jeszcze z wieczornym wyjściem do teatru (szkoda gadać, ale spłakaliśmy się ze śmiechu nad beznadziejnością tego wyjścia) i uroczym przetrzymaniem personelu jednej z naszych ukochanych knajp do północy. Jako stali bywalcy zawsze, ale to zawsze "robiący tzw. wieś" uraczeni zostaliśmy prezentami od Św. Mikołaja: darmowym winkiem i deserkiem (ja dodatkowo dostałam od naszego zaprzyjaźnionego kelnera rózgę - no zupełnie nie rozumiem ...).

Tym razem oprócz przygotowania pysznej "paszy" jak mawiają uczestnicy AWF postanowiłam zrobić atmosferkę: odpaliłam moje ukochane świece z IKEA (wcześniej prezentowane tutaj) i kadziła. Szarpnęłam się też na domowej roboty szarlotkę. Do tego ostatnio mamy szczęście do filmów, których akcja (oraz co warte szczególnego podkreślenia również ścieżka dźwiękowa) osadzona jest w USA lat 20-tych lub okolicach, co rozwala mnie podwójnie (tak przy okazji gorąco polecam Bękartów Wojny Quentina Tarantino oraz Wrogów Publicznych z Johnnym Deepem). Towarzystwo oglądało przygotowane na AWF filmy całymi sobą, ja jednym okiem - ponieważ rozwalona na fotelu wertowałam zapamiętale najnowszy numer "Dobrego Wnętrza". Z niekłamaną satysfakcją rozejrzałam się po obecnym M i po raz kolejny upewniłam się, że już doskonale wiem jak będzie wyglądało nasze kolejne M.
Absolutną nowością jest u mnie finalna decyzja, co do kolorystyki kuchni - tutaj długo miałam w głowie czarną dziurę, ale dziś już wiem - tylko biel szafek połączona z drewnianym blatem w kolorze orzecha lub bielonego zimnego dębu może mnie w 100% usatysfakcjonować. Aha i jeszcze warunek sine qua non dla nowego lokum - w dużym pokoju musi znaleźć się giga dwuskrzydłowe okno od sufitu do samej ziemi wychodzące na taras lub balkon. Poniżej zdjęcie włoskiej kuchni Stratocucina, która nie jest pozbawiona wad (brak górnej zabudowy, lodówka, niewykorzystanie przestrzeni, brak sensownego oświetlenia), ale niesamowicie podoba mi się z niżej wymienionych powodów:
- świeży i "czysty" klimat wnętrza
- jasna kolorystyka
- bezszwowość (tzn. totalny brak uchwytów)
- podłoga (głowę dam sobie uciąć, że to "mój" bielony dąb)


Jestem zatem gotowa na M moich marzeń. Czy M mnie słyszy? Bardzo chciałabym już zacząć pisać dziennik z budowy. To moje mega marzenie na przyszły rok!