Skoro mowa była już o naturalnej, drewnianej podłodze moich ... naszych marzeń (najczęstszym aprobatorem moich wnętrzarskich planów na szczęście jest Robert) pora na kolejny parterowy temacik, a mianowicie wełniany dywan. Jak już wcześniej wspominałam w kategorii dywany istnieje dla mnie wyłącznie naturalny wełniany surowiec. Nie dość, że wydziela charakterystyczny wspaniały zapach, to jeszcze zimą grzeje, a latem – wbrew moim wszelkim przewidywaniom – chłodzi. Wełniana z natury Buba rozkładająca się co roku w ponad 30-stopniowym upale na wełnianym dywanie nie może się mylić.
Nie byłabym sobą, gdybym nie nazwała po swojemu tych przedziwnych właściwości wełny, także tym razem mamy do czynienia z „efektem owcy”. „Efekt owcy” uskutecznia zatem w naszym M prostokątny, kremowy (!) wełniany dywan z wytłaczanymi okręgami. Jak zauważyli nasi znajomi kupiliśmy go sobie chyba za karę. Nie kupiliśmy – dostaliśmy w prezencie ... Z każdą kolejną plamą z kategorii nie-do-wywabienia niestety skłaniam się coraz bardziej ku tej - jakże trafnej - opinii.
Wrócmy jednak do "owczego" wątku. Szperając po sieci natrafiłam na kilka bardzo interesujących propozycji - wszystkie na szczęście wełniane – to dobra wiadomość, ceny często zawrotne – to ta gorsza. Tak czy inaczej częściej o inspirację nam tu chodzi nie o zakupy (przynajmniej teraz).
Nie byłabym sobą, gdybym nie nazwała po swojemu tych przedziwnych właściwości wełny, także tym razem mamy do czynienia z „efektem owcy”. „Efekt owcy” uskutecznia zatem w naszym M prostokątny, kremowy (!) wełniany dywan z wytłaczanymi okręgami. Jak zauważyli nasi znajomi kupiliśmy go sobie chyba za karę. Nie kupiliśmy – dostaliśmy w prezencie ... Z każdą kolejną plamą z kategorii nie-do-wywabienia niestety skłaniam się coraz bardziej ku tej - jakże trafnej - opinii.
Wrócmy jednak do "owczego" wątku. Szperając po sieci natrafiłam na kilka bardzo interesujących propozycji - wszystkie na szczęście wełniane – to dobra wiadomość, ceny często zawrotne – to ta gorsza. Tak czy inaczej częściej o inspirację nam tu chodzi nie o zakupy (przynajmniej teraz).
Zaczniemy od dywanu, który o dziwo widziałam już kiedyś na żywo. Niemal identyczną „owcę” widzieliśmy kilka miesięcy temu w sieci sklepów Komfort. Tak długo się nad nim zastanawialiśmy, że w końcu go nie kupiliśmy. I może dobrze, bo choć design typu „polip” lub jak nazywa go producent „shaggy eyeball" (włochata gałka oczna) bardzo mi odpowiada, to zupełnie nie wiem jak miałabym go czyścić i odkurzać. Na szczęście obecnie nie do kupienia, więc problem z głowy.

Fot. sofarsonear.com
Ten secik to „owce” w graficznym wydaniu black and white (dopuszczalny grafit, lub drobny element kolorystyczny np. czerwony). Swoją drogą przy tej „owczej” półce nie mogę nie zauważyć, że połączenie czerń-biel-element_czerwieni jest żywcem zaczerpnięte z estetyki japońskiej (japońskie grafiki z czerwoną pieczęcią).
Fot. jodami.com


Fot. ikea.pl



Fot. thenoughtcollective.com
Fot. designlush.com
Fot. homepage.mac.com/bevhisey
Fot. twinkleliving.com
Ten secik to "owce" z przymrużeniem oka – nie wiem czy nadają się do pokoju dziennego, ale z pewnością zrobiłabym z nich użytek w pomieszczeniach o innym przeznaczeniu.
Fot. dangolden.com
Ostatnia kategoria „owiec” to triumf faktury na kolorem – również „do przytulenia” jak mawia Robert.



Fot. topfloorrugs.com
Na deser żenujący żart prowadzącej:
Fot. worleygig.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz