1 czerwca 2009

Japanize my bathroom

Nieustająca inspiracja estetyką japońską połączona ze wspomnianą przeze mnie jakiś czas temu tematyką materiałów i faktur „wprost z natury” stosowanych w wyposażeniu łazienek, a do tego temperatura panująca dzisiaj u mnie w biurze (nigdy bym nie przypuszczała, że zdrowemu człowiekowi w tak cudowny sposób ręce mogą zacząć się mienić w kolorach zieleni i fioletu) skłoniły mnie do poświęcenia dzisiejszego wątku tematyce łazienkowej (a w zasadzie wannowej) w najcieplejszym i najbardziej naturalnym z możliwych wydaniu – w drewnie.

Drewno, kamień i woda – to na nich zbudowana jest magia japońskich gorących źródeł i łazienek w tradycyjnych hotelikach japońskich - ryōkanach (poniżej zdjęcie jednej z nich).

Fot. podpatrzone na brettdavenport.com (Brett Davenport’s Travel Blog)

Kiedyś postanowiłam ściągnąć takie japońskie źródło do własnej łazienki i przysięgam, że słowa dotrzymam. Najpierw będę jednak musiała wprowadzić kilka nowych zasad do swojego europejskiego stylu kąpieli, który po japońskim doświadczeniu wydaje się być w takim samym stopniu nielogiczny, co obrzydliwy. Oto pierwszy zaskakujący fakt, o którym muszę na początku wspomnieć - japońskie wanny (ofuro) nie służą do mycia, lecz do wygrzewania. Wieczorna toaleta w wydaniu japońskim wygląda następująco: najpierw prysznic, który pozwala porządnie oczyścić ciało, a dopiero potem kąpiel, która oczyszcza umysł. Toaleta w wydaniu europejskim to w zasadzie żadne mycie, ot wygrzewanie bakterii w przyjemnym entourage’u.

Japońskie wanny przybierają różne kształty – wszystkie bez wyjątku są jednak krótkie i głębokie, aby można było sobie w nich usiąść i zanurzyć się po szyję. Taki model, choć osobiście bardzo mi odpowiada, niekoniecznie sprawdzi się w moim domu (nawet nie zamierzam upychać faceta 1.90 wzrostu do takiego pudełka), ale od czego mamy neo-azjatycki styl wyposażania wnętrz - nie tylko rozciągnie nam wannę do pożądanych rozmiarów, ale nawet nada jej kształt przyjazny kręgosłupowi.

W łazience na modłę japońską obligatoryjnie musi zatem znaleźć się prysznic. W swoim prywatnym pokoju kąpielowym zorganizowałabym kabinę niewidkę, wydzieloną z przestrzeni łazienkowej jedynie za pomocą tafli szkła, ewentualnie ścian i tafli szkła, najchętniej jednak bez oddzielnego brodzika.

Fot. trendir.com

Fot. dom.gazeta.pl (Poolspa)

W jej pobliżu ustawiłabym drewnianą wannę – koniecznie z japońskiego cedru hinoki lub drewna tekowego o zimnej barwie – ciepło i aromaterapia w jednym. Do tego jeszcze kadziło, puszyste ręczniki w kolorach ziemi i jestem w prywatnym raju.

Fot. rhtubs.com

Fot. bathtubsforyou.com

Niesamowitym pomysłem mogłaby być również taka wanna, choć przyznaję, że trochę bałabym się połamanych kończyn. Ze zwykłą wanną można co najwyżej się zderzyć, do tej wpada się w całości.

Fot. homedosh.com (seria wanien KASH)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz